Król Julian delektował się właśnie mlekiem z kokosu, gdy nagle coś uderzyło go w tył głowy, zarazem odtrącając mu koronę z głowy. Rozejrzał się zdezorientowany dookoła, poszukując sprawcy, który przeszkodził w piciu napoju. Spojrzał w dół i zauważył… ziemniaka?!
Zrobił oburzoną minę.
Zszedł z swojego pięknego tronu, kręcąc seksownie swoją sławną pupą. Schylił się ku ziemniakowi, a gdy chciał go ująć w dłoniach… Poleciał przed siebie do pingwinów?!
-MAURICE !!
Był wkurzony. Jak taki głupi ziemniaczek miał czelność strącić mu koronę z głowy?!
-Już idę… - rozległ się markotny głos wezwanego przez Juliana lemura.
-Maurice! Jakiś ziemniak przerwał mi w piciu pysznego mleczka z kokosa!
Lemur parsknął śmiechem. Julianowi jednakże nie było niczego do śmiechu.
-Wybacz – zaczął Maurice. – Ale jak ziemniak mógł to zrobić? Latał?
-A żebyś wiedział! – oburzył się.
-Kowalski!
Z „łazienki” wybiegł zirytowany Skipper. Gdyby ktoś nie znał przywódcy teamu pingwinów z Central Parku mógłby pomyśleć, że po prostu ma zły dzień.
Jednak było inaczej.
Skipper rozejrzał się energicznie po głównym pomieszczeniu ich „bazy”, poszukując pewnego pingwina, który nie grzeszył inteligencją.
-Co się stało szefie? – zapytał uprzejmie Kowalski z uśmiechem na dziobie, podchodząc do przywódcy.
-To twój ziemniak?! – warknął wskazując skrzydłem w stronę drzwi, z których dopiero wyszedł. Kowalski spojrzał w tamtą stronę dość zdziwiony.
-Jaki zie… A! Już wiem! – Zachichotał. – Jest to nowy eksperyment.
-KOLEJNY EKSPERYMENT?! – zawołał Skipper. – MÓWIŁEM PRZECIEŻ, ŻE MA ŻOŁNIERZ Z TYM SKOŃCZYĆ!
-Ale szefie… Dzięki temu wynalazkowi…
-Możemy wylecieć w powietrze! A może… ukatrupić Ogoniastego?! Chwila… - uśmiechnął się lekko – Z tym to nie możemy pożałować… Co ja gadam?! Macie się tego ziemniaka pozbyć i to już!
-Dobra, dobra… - mruknął niezadowolony.
Zaczął się rozglądać za poszukiwaniem swojego nowego eksperymentu.
-E… Szefie… Mamy problem…
-Jaki znów problem?!
-Nigdzie go nie ma.
-RATUNKU!! NIECH KTOŚ MI POMOŻE !! – dobiegł ich głos, który zawsze utkwi im w pamięci. Mimo niechęci, ruszyli ku górze, by sprawdzić, co znów ten lemur wymyślił.
-Na Einsteina… - szepnął Kowalski zdumiony widokiem, jaki zastał.
-Ogoniasty! Co ty znów tam wyrabiasz?!
-Cześć szefie!
Gdzieś za ich plecami doszedł głos Szeregowego. Obok niego stał Rico. Wystawił aż język z zadowolenia, gdy ujrzał kartofla w olbrzymich rozmiarach. Przed jego oczami na miejscu giganta pojawił się wielki dynamit, który wybuchł. Oczywiście było to tylko wielkie wyobrażenie żołnierza.
-Dobra chłopaki… - zaczął Skipper, gdy obok niego była cała pozostała trójka. – Rozpoczynamy operację: Zniszczyć ziemniaka.
-Ale…
-Kowalski zamknij dziób! Zawsze twoje wynalazki szlag trafiają!
-Nie wszystkie – skrzyżował skrzydła na klatce piersiowej.
-Raz! Raz! Raz! Raz! – poganiał swoich uczniów.
Wykonując „przejazd na brzuszkach” , okrążyli nogi – nie wiadomo jak się pojawiły! – ziemniaka, odtrącając jego uwagę od króla Juliana.
Kartofel oprócz nóg, posiadał także oczy i buzię.
Szeregowy chwycił Ogoniastego i razem z nim uciekał przed gigantem. Reszta pingwinów ruszyła ich śladami.
-MÓJ JULIAN ! – ryknął oburzony ziemniak, powolnie wypowiadając słowa.
Nagle z jego ust wydobył się dość silny… ogień?!
-Kowalski! Skąd on ma ogień?! – wrzasnął Skipper. Dzisiaj w ogóle los mu nie sprzyja. Na każdym kroku zaczynają mu puszczać nerwy.
-Widocznie przesadziłem z Ketchupem Chili…
Rico wpadł na pomysł.
Zatrzymał się. „Wydobył” z siebie o wielkich rozmiarach palmę, którą chwycił i zaczął nią uderzać w „wroga”. Ziemniak przełamał się na maleńkie kawałeczki. Król Julian podbiegł do „zwłok” zniszczonego giganta, chwycił za jeden jego kawałek i wziął kęs. Od razu się skrzywił i wypluł zawartość z swoich ust. Wystawił język i zaczął swoimi łapami zdrapywać smak ziemniaka.
Skipper miał otwarty dziób. Gdy podszedł do niego Rico z uśmiechem na dziobie, przywódca zamknął paszczę i wyprostowując się, położył końcówki skrzydeł na bokach.
-No… Tylko palna wystarczała. Mam idealne pomysły.
Reszta chciała zaprzeczyć temu, jednakże już tyle razy tak było, że tylko pokręcili głowami i wszyscy wrócili do bazy.
KONIEC
Wszystkiego najlepszego Blackie z okazji Twoich urodzin :D .
Bądź szczęśliwa i korzystaj z życia, bo to, że żyjesz, to jest właśnie specjalna okazja!
Życzę Ci zdrowia, weny, przyjaciół oraz miłości.
Kaja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz